wtorek, 30 września 2014

Dzień uważności. Podsumowanie eksperymentu.

,,Myślący umysł jest bardzo użytecznym i potężnym narzędziem, ale jakże cię ogranicza, kiedy przejmuje władzę nad twoim życiem, kiedy nie zdajesz sobie sprawy, że jest tylko drobnym aspektem świadomości, którą jesteś’’ (Eckhart Tolle ,,Cisza przemawia’’)


Podczas mojego ,,dnia uważności’’ nie byłam otoczona ciszą, ani pogrążona w medytacji.  Wręcz przeciwnie. Było głośno, nie byłam sama, a z głośników rozbrzmiewała muzyka.
Ku mojemu zaskoczeniu, o uważności przypomniałam sobie od razu po przebudzeniu. Uśmiechnęłam się do siebie, odczuwając jednocześnie lekkie przerażenie. Czyżby to był lęk?
Szybko wykonałam w głowie plan na dzień związany z moją uważnością. Miałam pamiętać o tym, by:
- ignorować myśli jakie się pojawią i nie utożsamiać się z nimi
- ignorować impulsy, które zmuszają mnie do  wykonywania czegoś w danym momencie
- nie oceniać niczego ani nikogo
- celebrować posiłki, czyli tzw. mindful eating
 Ktoś pewnie oburzyłby się, że zabrakło w moim planie skupiania na oddechu czy właśnie medytacji. Nie miałam na to ani głowy, ani ochoty, a do tego warunków. Moim celem była obserwacja moich myśli. Nawet wyłączyłam MINDFULNESS BELL , czyli dźwięk w telefonie, który próbował przypominać mi o uważności co kilka minut (Czasem mu się to udawało, ale jak wiadomo, nasz mózg szybko się przyzwyczaja, czyli dochodzi do tzw. habituacji).
Ale powróćmy do mojego uważnego dnia. Poranek nie był trudny. Śniadanie zjadłam z pełną uwagą, uświadamiając  sobie tym samym, że wcale nie przepadam za tym, co w tym momencie jem, a robię to tylko dlatego że powinnam (oczywiście w moim mniemaniu).  Następnie zabrałam się za naukę angielskiego. W trakcie robienia powtórek na etutorze pojawił się pierwszy impuls, nakazujący mi sprawdzić jakieś informacje w Internecie. Uległam mu niemal automatycznie, jednak szybko rozpoznałam przyczynę i wróciłam do nauki. W przypadku moich myśli było podobnie. Gdy tylko uświadamiałam sobie, że znów owładnęły mój umysł, natychmiast kierowałam swoją uwagę na coś innego, na to, co w danym momencie widziałam, czułam lub słyszałam. I nawet nie musiałam tych myśli przelewać na kartkę… Najtrudniej było z tymi pozytywnymi, które jak mi się wydawało, mogłyby na chwilę poprawić mój nastrój. Zdawałam sobie jednak sprawę, że nie mogę lgnąć ani do przyjemnych, ani do nieprzyjemnych, ani nawet do neutralnych stanów umysłu. Dziś musiałam sobie po prostu  odpuścić. Co chwilę pojawiały się też myśli związane z planowaniem kolejnego dnia.
Starałam się być uważna niemal podczas każdej wykonywanej przeze mnie czynności. Każdy posiłek był celebrowany, dzięki czemu zauważyłam, że wcale nie potrzebuję tylu jedzenia (mimo, że nie muszę się odchudzać). Starałam się też nie osądzać innych, a miałam ku temu tego dnia sporo okazji. I w tym momencie pomagał mi głęboki, spokojny wdech.
        
  Wytrwałam do końca. Czy jestem z siebie dumna? Czy czuję zadowolenie i radość? Czy jestem spokojniejsza? Niestety, wcale tak nie jest. Choć nie czuję się oczywiście gorzej niż wcześniej.  Jednak mam wrażenie, że w tym momencie to nawet nie ma znaczenia. Mimo, że starałam się nie dopuszczać do siebie przygnębiających myśli, to jednak pozostając uważa, musiałam obserwować  to, co się we mnie aktualnie pojawiało. Widziałam smutek, żal, złość. Wszystko do czego codziennie lgnęłam lub od czego próbowałam uciec.  Nieustannie pojawiały się w moim umyśle różne problemy do rozwiązania, jednak wiedziałam że nawyk ich roztrząsania nie jest konieczny. Nie tego dnia. Teraz wystarczyło nie myśleć, a obserwować. I faktycznie  pojawiające się we mnie uczucia w końcu ulegały osłabieniu.
      W  książce  ,,Cud uważności ‘’ Thich Nhat Hanh radzi, żeby raz w tygodniu zarezerwować sobie taki uważny dzień,  oczywiście połączony ze spokojem, ciszą i medytacją.
Moim głównym celem była na razie obserwacja kłopotliwych myśli. Myślę, że po części mi się udało i jak najbardziej jestem za zarezerwowaniem sobie takiego jednego dnia w tygodniu. Z drugiej strony, skoro w jakimś stopniu udało mi się zapanować nad myślami teraz, to może warto skupić całą swoją uwagę na kolejne dni? Czy jest to jednak możliwe?

,,W stanie uważności widzisz siebie dokładnie takim, jakim jesteś. Widzisz swoje własne egoistyczne zachowanie. Widzisz swoje własne cierpienie. I widzisz też jak sam je tworzysz. Widzisz, jak ranisz innych. Przebijasz się przez warstwę kłamstw, które zwykle sobie powtarzasz i widzisz to, co naprawdę jest. Uważność prowadzi do  mądrości’’ (Henelopa Gunaratana ,,Medytacja Vipassana w prostych słowach'')

niedziela, 28 września 2014

Dzień uważności - ekperyment cz. 1

,,Myślenie jest przymusowe: nie można przestać myśleć, tak przynajmniej się wydaje. Jest również niczym nałóg: nawet nie chcesz przestać, przynajmniej do czasu, aż cierpienie spowodowane przez ten nieustanny umysłowy szum nie stanie się nie do zniesienia. W stanie jawy nie korzystasz z myśli, lecz myśl korzysta z ciebie''. (Eckhart Tolle ,,Czas przebudzenia'' - wywiad)

     
Według Eckhart’a Tolle, gdy wpadamy w pułapkę cierpienia, nasza motywacja do przebudzenia jest większa niż wtedy, kiedy otaczają nas przyjemności.  Strata często traktowana jest przez wielu ludzi jako utrata sensu życia. Wszystko staje się bezsensowne i bez celu. Myślimy o przeszłości, o tym co utraciliśmy,  utożsamiając się z naszymi myślami i emocjami i jednocześnie stwarzając fałszywe spostrzeganie siebie, które pochodzi z umysłu i jest uwarunkowane właśnie przeszłością. Jak mówi Eckhart Tolle, ,,fałszywe ja nigdy nie jest na dłużej szczęśliwe ani zaspokojone. Jego normalny stan charakteryzuje niepokój, strach, niedowartościowanie i niespełnienie. Mówi, że szuka szczęścia, a przy tym ciągle stwarza konflikty i nieszczęścia’’.

I ja akurat znalazłam się w takim punkcie mojego życia. I mimo, że staram się praktykować MINDFULNESS, to myśli na temat przeszłości i tego co utraciłam, nie dają mi spokoju. Tak naprawdę, to często celowo pogłębiam się w tym depresyjnym śnie i wcale nie mam ochoty wrócić na ziemię. Chcę myśleć o tamtych czasach, a także wyobrażać sobie pozytywną przyszłość, albo i nie. A potem cierpię.
Jednak w pewnym momencie myśli te tak zawładnęły moim umysłem i moje cierpienie sięgnęło zenitu. Stwierdziłam że dłużej już tak nie mogę. Postanowiłam przelać je wszystkie na papier. Pisałam i pisałam, zapisując wszystko, co aktualnie przychodziło mi do głowy. Oczywiście jedną z myśli była myśl typu ,,od jutra będę uważna’’, ale sama wiem, że to wcale nie jest takie łatwe. Nagle zadałam sobie pytanie. A gdybym tak mogła przez JEDEN DZIEŃ, tylko przez JEDEN DZIEŃ totalnie ignorować moje myśli, gdy tylko sobie je uświadomię? Co by się wtedy stało? Chwilę zawahałam się, poczułam nawet lekkie przerażenie (jak to, nie będę mogła już myśleć o tym i o tamtym?), a potem stwierdziłam: tak, to jest najodpowiedniejszy moment. I mimo, że nie będę mieć tego dnia nawet warunków do medytacji, to jestem zdecydowana.To będzie mój eksperyment.