piątek, 29 sierpnia 2014

Jak nauka języków obcych stała się moją pasją? (w końcu)

,,Mówi się, że kto zna języki obce, widzi wyraźniej świat. Każdy język wyraża inny punkt widzenia'' Alessandro D'Avenia

Zawsze zazdrościłam ludziom, którzy pisali o swojej miłości do języków obcych. Z kolei ja zawsze musiałam się motywować na każdy kroku, uczyłam się z konieczności i często robiłam zbyt długie przerwy w nauce. Mój blog między innymi miał być motywacją do nauki.
Jednak jakiś czas temu moje podejście zaczęło się zmieniać. Pewnie nikogo nie zdziwi, że bardzo duże znaczenie miał wyjazd za granicę. Przebywałam we francuskojęzycznych krajach, ale na początku porozumiewałam się jedynie po angielsku. Z czasem stopniowo zaczęłam przyswajać francuski, ale nie miałam tak naprawdę żadnych podstaw gramatycznych (uczyłam się z ,,Blondynki na językach’’ Beaty Pawlikowskiej). Mój pobyt nie był długi, więc nie nauczyłam się wiele, ale po powrocie zostałam odmieniona. O tym, że znajomość angielskiego jest niezbędna wiedziałam od zawsze. Ale skoro nie miałam okazji do jego używania, moja motywacja nie była tak wysoka. Teraz nie mogę się więc oderwać od jego nauki. Z francuskim było gorzej, bo wcześniej ciężko przychodziła mi jego nauka. Ale po powrocie do Polski po prostu zapałałam miłością do tego jakże pięknego języka (pomogła mi też słynna metoda 20 pomysłów, czyli wypisanie minimum 20 zdań typu ,,dlaczego warto uczyć się języka francuskiego'').

A z jakich pomocy korzystam podczas nauki?

Język angielski:
- etutor.pl
- słuchanie podcastów (moje ulubione: earnenglish.britishcouncil.org)
- oglądanie filmików na youtube (np. różnych angielskich konwersacji)
- interpals.net (czyli wirtualne znajomości z ludźmi z różnych zakątków świata)

Język francuski:
- Supermemo w wersji mobilnej

- ,,Blondynka na językach'' Beaty Pawlikowskiej

Jakie rady dla innych? 
Jeśli nie macie okazji do wyjazdu za granicę, spróbujcie znaleźć kogoś, z kim moglibyście porozmawiać w obcym języku, starajcie się chodzić do miejsc, do których uczęszczają obcokrajowcy. Ta druga opcja zawsze mi pomaga :-)

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

W dążeniu do minimalizmu.

„Łatwiej jest luksusowo urządzić pokój przez usunięcie z niego mebli niż przez ich wstawienie” – Francis Jourdain


Do minimalizmu ciągnęło mnie już od dawna i nawet nie pamiętam jak i kiedy się to zaczęło. Nie wiedziałam jednak, że moje podejście do życia posiada jakąś nazwę. Słowo ,,minimalizm’’ kojarzyło mi się głównie ze sztuką. Okazało się jednak, że może wiązać się ze stylem życia i powstało już wiele blogów i książek na jego temat.
W moim przypadku to nie jest chęć podążania za modą, za jakimś nowym nurtem. To po prostu mój sposób bycia już od dłuższego czasu, który wciąż ewoluuje.


W  jaki sposób objawia się mój minimalizm?
  1. Wypchanym po brzegi szafom mówię Nie! W jednym z postów pisałam, żeby używać na co dzień swoich najlepszych rzeczy (czyt.TO CO NAJLEPSZE NA CO DZIEŃ, dlatego sukcesywnie pozbywam się większości ubrań, których nie noszę, w których nie czuję się do końca dobrze, które trzymam tylko z sentymentu lub które średnio mi się podobają. Pozbywam się też skłonności oszczędzania najlepszych rzeczy na później, gdyż ,,życie jest krótkie. Każdy dzień się liczy – po co go marnować, zakładając coś, co do Ciebie nie pasuje?’’ ( Jennifer L. Scott ,,,Lekcje Madame Chic’’). To samo dotyczy kosmetyków (olej kokosowy to w moim przypadku podstawa) oraz innych przedmiotów. Co jakiś czas dokonuję przeglądu i wyrzucam niepotrzebne drobiazgi (podobno gromadzenie wiąże się z lękiem?). Zdaję sobie sprawę, że zostawianie niektórych, nieużywanych rzeczy z nadzieją, że się kiedyś przydadzą nie zdaje egzaminu, gdyż najczęściej zapominamy o ich istnieniu w momencie gdy są one potrzebne. Najgorzej jest z książkami, ponieważ posiadam tylko te wartościowe. Jednak gdyby była możliwość, wymieniłabym je na wersję elektroniczną. Zawsze byłam dumna ze swojego internetowego porządku. Wszystkie strony w zakładkach miałam posegregowane tematycznie w foldery. Jednak tak naprawdę nigdy do nich nie zaglądałam. Postanowiłam więc usunąć większość (jakieś 85%) i wcale ich mi nie brakuje. Im mniej rzeczy posiadamy, tym bardziej je doceniamy. Chciałabym otaczać się przedmiotami, które sprawiają mi przyjemność, a nie przytłaczają. A według feng shui nagromadzone, nieużywane przedmioty tylko blokują naszą energię.
  2. Nie jestem ogarnięta manią konsumpcji. Nigdy nie byłam fanką kupowania pamiątek i innych ,,dupereli’’ :P Nigdy nie przepadałam za bieganiem bez celu po centrach handlowych, oglądaniem i przymierzaniem nowych ubrań, które nie były mi potrzebne. Nie interesowały mnie też promocje, nie kupowałam pod wpływem impulsów.  Jeśli niczego nie potrzebowałam, po prostu nie wchodziłam do sklepu, uważając że to strata czasu i energii. Robienie zakupów jako remedium na stres nigdy mnie nie przekonywało.
  3.   Jedzenie. Nie jestem na diecie, ale nie cierpię nadmiaru pożywienia w mojej lodówce lub jeszcze gorzej - na moim talerzu. Zbyt duża ilość jedzenia odbiera mi radość z konsumowania. Wolę mieć mniej pożywienia na talerzu i delektować się nim, jedząc wolno, a później ewentualnie dołożyć sobie więcej niż się przejadać. Wolne jedzenie może być także okazją do praktykowania UWAŻNOŚCI (tzw. mindful eating), ale od razu muszę przestrzec - jest to znacznie trudniejsze niż się wydaje.
  4. Nadmiar informacji. ,,Śmieciowe jedzenie’’ szkodzi naszemu zdrowiu, podobnie jak ,,śmieciowe informacje’ szkodzą naszym umysłom. Nigdy nie byłam fanką telewizji, a telewizor byłby ostatnią rzeczą, jaką wyposażyłabym swoje mieszkanie. Telewizja dostarcza nam w większości jedynie pustych kalorii. Niestety wciąż nieustannie poddaję się bombardujacym mnie informacjom w Internecie, dlatego w moim przypadku nie obejdzie się bez dyscypliny. Postanowiłam ograniczyć czas poświęcony przeglądaniu stron internetowych do około godziny dziennie. (Z wyjątkiem kontaktowania się znajomymi,
    gdyż np. Facebook Messenger ostatnio znacznie wypiera pisanie smsów). A jeśli już o Facebooku mowa, usunęłam z niego wielu znajomych, z którymi i tak nie utrzymuję kontaktów, a 99 zaproszeń czeka na akceptację (i raczej się już nie doczeka).
  5. Nadmiar myśli. Koncepcja ,,mniej znaczy więcej'' dobrze komponuje się z filozofią MINDFULNESSJeśli uda mi się być uważną i obserwować swoje myśli, łatwiej jest mi ignorować te zbędne. Z resztą jak pisze Eric Weiner (,,Geografia szczęścia’’) podczas swojej podróży po Tajlandii: ,,Myślenie szczęścia nie daje’’ , a zwrot ,,nie myśl za wiele’’ należy podobno do typowych tajskich zwrotów. Może warto wziąć z nich przykład?

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Mniej to więcej - moja relacja z podróży.


,,Mniej to więcej'' (Ludwig Mies van der Rohe)

Żyjemy w świecie, w którym możemy mieć niemal wszystko. Prawie każdy posiada telefon (tudzież smartfona), komputer, dostęp do internetu, co wiąże się z dostępem do setek informacji. Niemal w każdym mieście istnieją wielkie centra handlowe,  w których można kupić prawie wszystko.  Jak grzyby po deszczu powstają coraz to nowsze uczelnie, w których może studiować każdy, bez względu na to, czy się nadaje czy nie - wystarczy tylko mieć pieniądze. I to właśnie dla nich poświęcamy swoje życie, swój jakże drogocenny czas, którego brakuje nam potem dla rodziny, dla znajomych, dla siebie. Pędzimy przez życie niezauważalnie, zachowując się jak automaty. Praca, dom, praca, dom, w którym i tak nie mamy już na nic siły.

 ,,Jeżeli zrezygnujemy z posiadania zbyt wielu rzeczy, będziemy potrafili docenić to wszystko, co przynosi satysfakcję duchową, emocjonalną, intelektualną’’ Dominique Loreau ,,Sztuka prostoty’’




Ostatnie miesiące spędziłam w kraju, w którym jest jednak inaczej.
W kraju, w którym relacje rodzinne ceni się wyżej niż pieniądze, poświęca się jej najwięcej czasu i to ona jest źródłem szczęścia. W kraju, w którym dostęp do internetu jest bardzo ograniczony, a większość ludzi nie posiada nawet komputera. W kraju, w którym zakupy robi się na pobliskim bazarze lub w małych, bardzo słabo wyposażonych sklepach. W kraju, w którym ludzie nie wiedzą co to kredyt i nie żyją ponad stan. W kraju, w którym nikt się nie śpieszy i ma się wrażenie, że czas jest nieograniczony. W kraju, dzięki któremu mogłam docenić wszystko to, co mam w Europie, a jednocześnie spojrzeć na otaczający mnie w porównaniu do tego kraju dobrobyt z innej perspektywy. W kraju, dzięki któremu mój i tak minimalistyczny świat, staje się jeszcze bardziej minimalistyczny...



,,Obfitość nie uczy wdzięku ani elegancji. Niszczy duszę i pozbawia wolności’’ (Dominique Loreau ,,Sztuka prostoty’’)


piątek, 1 sierpnia 2014

To co najlepsze na co dzień

,, Traktuj każdy dzień, jakby był świętem, używając na co dzień swoich najlepszych rzeczy". 


Cytat ten pochodzi z książki ,, Lekcje Madame Chic", napisanej przez Amerykankę mieszkająca przez pewien czas we Francji, na podstawie obserwacji życia i obyczajów francuskich rodzin. Autorka pisze dalej: ,, Unikaj tej jakże częstej pułapki „oszczędzania najlepszych rzeczy na później”. Jak wiadomo, to „później” rzadko kiedy przychodzi!"
Stwierdzenie to można śmiało odnieść do filozofii MINDFULNESS,  zgodnie z którą życie toczy się tu i teraz. Nieustannie odkładamy wszystko na później. Rzucamy się w wir obowiązków, wierząc że kiedyś nadejdzie czas na przyjemności. Jakże często słyszę od moich bliskich:
- Tę śliczną sukienkę założę na jakąś lepszą okazję. 
- Nie mam teraz czasu, książki przeczytam dopiero na emeryturze. 
Czy warto odkładać przyjemności na później,  skoro jak śpiewa Anna Maria Jopek ,, Życie przecież po to jest, żeby pożyć"? Pisałam już w poście o PUŁAPCE ,, A GDYBY TYLKO", że często wykreowana przez nas przyszłość nigdy nie nadchodzi. Życie toczy się właśnie teraz :-)