wtorek, 19 lutego 2013

JAK SPRAWIĆ, ŻEBY SIĘ CHCIAŁO? - EFT

,,W konfrontacji strumienia ze skałą, strumień zawsze wygrywa - nie przez swoją siłę, ale przez wytrwałość''. Budda

Każdego z nas, w naszym dążeniu do samorozwoju dopadają sytuacje, podczas których nic nam się nie chce. Zaczynamy wątpić w rozpoczęte działania, doświadczamy spadku energii, negatywnych myśli i braku wiary w powodzenie własnych przedsięwzięć. 
I mnie także dopadł podobny kryzys. Ale na szczęście istnieje technika, dzięki której można poradzić sobie z tymi emocjami. Jest to opisywana już kiedyś przeze mnie technika EFT, która mi osobiście bardzo pomogła.
Wykorzystałam ustawienia typu:
,,Mimo, że nie mam ochoty uczyć się angielskiego, to szczerze i głęboko kocham i akceptuję siebie''
,,Mimo, że dopadł mnie kryzys...
..Mimo, że straciłam motywację...
i tak dalej...
Efekt? 
Zaraz po obudzeniu włączam telefon z podcastami, albo nagranymi przez siebie zdaniami do powtórzenia i robię to z wielkim entuzjazmem :-) Naprawdę polecam!



sobota, 2 lutego 2013

NOWA MEDYTACJA


 ,,Nie medytuj: bądź w medytacji''  Budda
             
Jak pisałam w poprzednim poście, okres w którym się ostatnio znajduję jest bardzo stresujący. Łatwo się przez to denerwuję, błahe rzeczy wyprowadzają mnie z równowagi. Ostatnio złapałam się na tym, że coraz częściej krzyczę na dzieci w szkole.
Moja medytacja też nie przynosiła jakichś spektakularnych rezultatów, nie uspokajała mnie. Pewnego dnia natknęłam się na książkę ,,Medytacje ułatwiają życie’’, w której napisano, że ,,medytacja jest wspaniałym prezentem, jaki możemy sami sobie sprawić’’. Wtedy zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę traktuję medytację jako kolejny obowiązek. Codziennie zapisuję ją w mojej liście do zrobienia (ZTD) i po wykonaniu, wykreślam z niej. A co jeśli się nie wyrobię i akurat tego dnia nie starczy mi na nią czasu? Nie, nie może tak być. Medytacja nie ma być kolejnym powodem do stresu... 
Medytacja to kontakt z moim ,,ja’’, bez jakiegokolwiek przymusu, bez poczucia, że stosuję technikę, która pochodzi z zewnątrz. Lorin Roche, autor tej książki napisał, że medytacja powinna być czynnością, na którą niecierpliwie czekam, która jest łatwa i która sprawia mi przyjemność. 
Postanowiłam więc, gdy tylko mi się przypomni, zacząć świadomie oddychać w ciągu dnia. Przez 2 tygodnie, systematycznie po obudzeniu wykonywałam ćwiczenia oddechowe. Gdy tylko coś mnie wytrąciło z równowagi, swoją uwagę kierowałam na głęboki, powolny oddech. Pijąc kawę, delektowałam się jej aromatem i smakiem, poranna kawa stała się więc kolejną formą medytacji. Ćwiczyłam, powtarzałam, aż w końcu głęboki oddech stał się moim nawykiem, stał się przyjemnością. A medytacja przestała w końcu być obowiązkiem :-) 
      Podsumowując, przez lata próbowałam wielu technik. Wszystko jednak było takie wyreżyserowane, wyuczone z książek. Dlatego po jakimś czasie ulegałam pokusie zrobienia sobie przerwy, co sprawiało że wracałam do punktu wyjścia. Dlaczego tak się działo?Może chciałam być za bardzo perfekcyjna w tym co robię, może oczekiwałam zbyt szybkich rezultatów? A może po prostu do medytacji trzeba dojrzeć?