środa, 28 grudnia 2011

EFT

Pewnego dnia medycyna [zachodnia] obudzi się i zda sobie sprawę, że nierozwiązane emocjonalne kwestie są główną przyczyną 85% wszystkich chorób’’. Eric Robins

         Zgodnie z tematem mojego bloga poza pracą, hobby, nauką związaną ze studiami i angielskim, próbuję się terapeutyzować - samodzielnie - poprzez EFT. 
Jest to prosta, niekonwencjonalna terapia psychologiczna, wychodząca z założenia, że ciało człowieka składa się z energii, polegająca na opukiwaniu poszczególnych meridianów, w celu usunięcia blokad psychicznych, ale także i fizycznych, bo jak wiadomo większość dolegliwości fizycznych ma swoje źródło w psychice. Komórki naszego ciała współdziałają ze sobą poprzez procesy biochemiczne i bioenergetyczne i gdy odczuwamy negatywną emocję, dochodzi do zaburzenia owych procesów.
          Tak więc codzienne zmartwienia powodują napięcia w naszym ciele, co na poziomie komórek nerwowych objawia się zakłóceniami w przepływie energii. Najczęściej napięcia te rozładowywane są poprzez wykonywanie przyjemnych zajęć, sport, sen, rozmowa z kimś bliskim itd. Jednak bardzo silne emocje często pozostawiają trwały ślad w naszej psychice i wtedy ciężko poradzić sobie samemu. Gdy mamy do czynienia z podobną sytuacją lub gdy o niej myślimy, zakłócenie to utrzymuje się i powraca. Dlatego tak ważne jest, aby pozbyć się źródeł naszego negatywnego samopoczucia.
          Metoda EFT jest łatwa w swoim zastosowaniu i możesz stosować ją samodzielnie, kiedy chcesz. Wiara w tym przypadku nie ma znaczenia, gdyż oddziaływanie następuje na poziomie układu energetycznego.
          Dzięki EFT można pozbyć się stresów codziennego dnia, lęków i fobii, bólów, uzależnień, traum, smutku, różnego rodzaju zaburzeń. Jak mawia twórca tej metody, można ,,próbować na wszystko’’.
         Ja sama opukałam  już sobie z pozytywnym skutkiem wiele negatywów z dzieciństwa, które ciążyły na mnie do teraz i ujawniały się w innych sferach mojego życia. Walczę z moją blokadą w pisaniu i mówieniu.
EFT to tak jakby oczyszczanie siebie z różnego rodzaju blokad…
EFT stosuję gdy jestem przygnębiona, gdy jestem w trakcie sesji i załamuję się, że nie wyrobię się z nauką.
       Jest to doskonała metoda na wszelkiego rodzaju smutki. Naprawdę działa i nic nie kosztuje.

(PS) Ostatnio wyczytałam, że EFT pomaga w przypadku prokrastynacji, a więc odkładaniem wykonania danej pracy na później. Hm, na pewno mi się przyda.








niedziela, 25 grudnia 2011

MEDYTACJA

To, czego potrzebujemy, to entuzjastyczny, ale wyciszony umysł 
i intensywna, ale skoordynowana praca'' Mao Tse-tung

Moja przygoda z medytacją zaczęła się kilka lat temu, kiedy poczułam, 
że mam już dosyć moich problemów z koncentracją, sennością 
i nieustannym natłokiem myśli.
Pełna entuzjazmu zasiadałam do medytacji i...czekałam z niecierpliwością, kiedy upłynie 5 minut.
Z czasem z 5 minut zrobiło się 20, ale niestety nie byłam konsekwentna w tym co robię i w końcu zaprzestałam swoje ćwiczenia. I tak wracałam do medytacji co jakiś czas.
Teraz jestem zmotywowana, łatwo wchodzę w stan relaksacji i coraz dłużej udaje skupiać mi się na ,,nie-myśleniu'' o niczym.
Czy odczuwam pozytywne skutki?
Tak.
- SEN - śpię 7 godzin (wcześniej spałam po 9h) i czuję się pełna energii
- Wyciszenie
- Wspaniałe uczucie szczęścia, które towarzyszy mi niemal codziennie

Ale może przestawię w jaki sposób medytuję.
1) Wyłączam dźwięk w telefonie
2)  Siadam w wygodnej pozycji, tak aby moje plecy były wyprostowane i zamykam oczy
3) Wypowiadam formułkę ,,Jeśli w trakcie medytacji zadzwoni telefon, lub ktoś zapuka do mych drzwi, lub w razie innego niebezpieczeństwa, natychmiast przerwę medytację, będę spokojna, bezpieczna, pełna zdrowia i energii''
4) Starając się o niczym nie myśleć, skupiam się na punkcie między brwiami, lub na ciszy i odgłosach płynących z otoczenia, wprowadzając się jednocześnie w błogi stan relaksu.
5) Próbuję cały czas utrzymać ten stan, a więc nie myśleć o niczym. Jest to bardzo trudne, ale podobno 20 sekund ,,nie –myślenia’’ jest już sukcesem.
      Moja medytacja trwa 15-20 minut. Raz jest lepiej, raz gorzej, jednak najważniejsze, że staje się ona moim codziennym nawykiem.
Mam nadzieję, że będę pilna i wytrwała i że medytacja stanie się częścią mnie, a o korzyściach jakie mi przyniesie , będę pisać na blogu.

SKRZYPCE

,,Warto marzyć i dążyć do celu''.
          Pamiętam, że na skrzypcach chciałam grać od zawsze. Swoją edukację muzyczną zaczęłam jednak w klasie fortepianu, który pokochałam całym sercem. Jednak marzenie o skrzypcach zawsze pozostało. Gdy skończyłam szkołę i wyjechałam z rodzinnego domu bardzo tęskniłam za muzyką. Codzienne wyobrażałam siebie grającą na skrzypcach, słuchałam muzyki klasycznej, oglądałam filmiki ze skrzypcami w roli głównej.
         I… marzenie się spełniło. Gdy tylko zarobiłam więcej pieniędzy, kupiłam wymarzony instrument i znalazłam nauczycielkę.
Pełna entuzjazmu ćwiczyłam każdego dnia, mając nadzieję, że szybko uda mi się wydobyć aksamitne dźwięki i rozkoszować się wydobywającą się z tak cudownego instrumentu muzyką.
      Niestety rozczarowałam się. Skrzypce okazały się bardzo pracochłonne, wymagały ode mnie systematyczności i poświęcenia. A dźwięki, które wydobywałam były nie do zniesienia. Na każdym kroku napotykałam przeszkody. Do tego nerwy, nerwy i jeszcze raz nerwy!
     I tak minęło 6 lat. Uczę się nadal, lubię skrzypce, cieszę się że na nich gram i przede wszystkim że wytrwałam. Teraz już częściej mogę grać dla przyjemności, choć nie zawsze moje dźwięki są idealne. Na przeszkody napotykam nadal, ale już się przyzwyczaiłam, że instrument ten wymaga pracy i wewnętrznej dyscypliny. Dlatego staram się ćwiczyć codziennie 1,5 - 2h. Nie jest łatwo, bo przecież mam jeszcze dużo innych obowiązków, chociażby pracę i studia, do których muszę się niemal codziennie przygotowywać.


sobota, 24 grudnia 2011

O MNIE.


                             Celem mojego bloga jest świadome dążenie do samorozwoju.
             Jestem Violina. Mam 27 lat. Zawsze myślałam, że w tym wieku będę mieć już ustabilizowane życie, a więc dobrą pracę, dom, męża i minimum jedno dziecko. Okazało się jednak, że nie mam jeszcze ukończonych studiów (wprawdzie to moje drugie studia, ale ukończyć je trzeba), jasno sprecyzowanego celu dotyczącego tego, co chce robić w życiu (wprawdzie realizuję się zawodowo, lubię moją pracę, ale nie mam zamiaru przez najbliższe lata ledwo wiązać koniec z końcem), nie mam męża (mieszkam z partnerem mojego życia, ale nie czuję potrzeby wychodzenia za mąż), a dzieci? - to chyba ostatnia rzecz o której pomyślałabym w tej chwili.
          I właśnie dlatego chcę ten czas wykorzystać jak najlepiej.
          Posiadam hobby, któremu się oddaję; gram na skrzypcach,  na które poświęcam dużo czasu.
          Muzyka to drugie ja, muzyka jest częścią mojego istnienia. Spostrzegam świat poprzez zmysły słuchu. Wrażenia słuchowe łączą się z wrażeniami dotykowymi i wizualnymi. Czuję jak dźwięki otulają moje ciało, jak delikatnie pieszczą mój umysł.
Tak, jestem muzykofilikiem. Dostrzegam w muzyce to, czego nie dostrzegają inni.
Jestem prawdziwym melomanen, ale nie cierpię muzyki popularnej, dlatego drażnią mnie popularne stacje radiowe.
Lubuję się w muzyce, w której trzeba wyszukać tego ,,czegoś'', skupić się na innych aspektach muzycznych, Dobrym przykładem jest minimal, który uwypukla dźwięki budujące utwór, skupiając słuchacza na drobnych niuansach dźwiękowych. A ja te dźwięki czuję i widzę.
          Moim drugim, ale największym hobby jest taniec i mimo że kocham go nad życie, moje miejsce zamieszkania i finanse nie pozwalają mi oddać się tej pasji…
         Studiuję drugi kierunek i zaczynam pisać pracę magisterską. Niby do końca pozostało mi dwa lata, ale uwierzcie mi, w tym wieku postrzegam to jako aż dwa lata.
        Poza tym uczę się angielskiego. Sama, zupełnie sama. I na każdym kroku szukam motywacji. Na jednym z blogów dotyczącym samorozwoju dowiedziałam, że jeśli nie chcemy w życiu żałować tego co robiliśmy, rozwijajmy się, a między innymi opanujmy biegle dwa języki. W dzisiejszych czasach biegła znajomość przynajmniej jednego - angielskiego - to podstawa i zazdroszczę każdemu, kto taką umiejętność posiada.
       Poza nauką związaną ze studiami i angielskim, próbuję się terapeutyzować - samodzielnie - poprzez EFT. Jest to niekonwencjonalna terapia psychologiczna, wychodząca z założenia, że ciało człowieka składa się z energii, polegająca na opukiwaniu poszczególnych meridianów, w celu usunięcia blokad psychicznych, ale także i fizycznych, bo jak wiadomo większość dolegliwości fizycznych ma swoje źródło w psychice. Według twórcy tej metody, EFT można ,,próbować na wszystko'', z resztą ja sama opukałam już wiele. Zajmuję się między innymi problemem, który utrudnia mi samorozwój, a mianowicie blokadą w mówieniu, pisaniu.
       Medytacja jest kolejnym krokiem mojego rozwoju, w moim przypadku umysłowego. I w tym przypadku dyscyplina jest niezbędna. Ja niestety takowej chyba nie posiadam - błąd - nie posiadałam, gdyż po prawie półrocznym wzbijaniu się na ,,wyżyny'' przerwałam ją i teraz muszę zaczynać wszystko od początku. Ale jestem zmotywowana. Pragnę między innymi poprawić, a raczej nauczyć się koncentracji, z którą mam problemy.
I to byłoby na tyle.
Przedstawiłam Wam siebie i mój sposób samorozwoju, o którym zamierzam systematycznie pisać.
Mam nadzieję, że blog się rozwinie i nie skończy się tylko na napisaniu wstępu....